Archiwum kategorii: Teresa Klimek Janota

Perspektywy

Perspektywy
Teresa Klimek Janota

Nagość
zbudzona w dłoniach
perwersja tuż – tuż
szept znowu fascynuje w potrzebie
czułości
lubię zwinność twych lędźwi
jakbyś był drapieżnikiem występującym
w nadmiarze
w całym ekosystemie

Nagi oddychasz we mnie rozpoznaję
ten ruch umówiony kiedy pragniesz
potomstwa

7.02.2020

Kochankowie

Kochankowie
Teresa Klimek Janota

nie kochaj mnie zbyt jawnie
dobrze jest kochać najbardziej i nie rozpoznać
lekkiej chwili z bliska

więc bądźmy ze sobą tak by dać się objąć
jednym mgnieniem oka

z daleka lepiej widać grzbiety wygięte w łuk
i pewność która przechodzi przez
wszystkie pięć zmysłów

Puste miejsce przy stole

Puste miejsce przy stole
Teresa Klimek Janota

myślę o nieobecnych wysłużone krzesło
kto go dziś odsunie

obrus spostrzegł że biel może baśń stworzyć
długą i bardzo prawdziwą o tym że miejsce
przy stole jest tym samym miejscem
co w życiu
wyjmuję ość z ryby
ona jest jak kotwica obsunięta w pamięć
zmienia całkowicie krajobraz
geopolityczny stajenki
i żłobu
ona wie jak szybko się rozpada
szczęśliwy ludzki dom

nieuniknione znów zadało się ze mną
siadam z nim do wieczerzy

Bajkowe fragmenty świata

Bajkowe fragmenty świata
Teresa Klimek Janota

Życiu, drugi raz go nie spotkam

Wierzę w zabawy z wiatrem, ja mała, piegowata dziewczynka,
rozciąga ściany domu po gałęziach, po miedzach, coraz
bardziej nagich. Tyle skarbów naniesionych pod drzwi /powiewy
ciągle te same/, tak się dom przypomina i brzozowa miotła,
stara, skołtuniona, co liście zgarniała przelotne.
Za chwilę zwątpię we wszystko, matka mi przecież mówiła,
że żyjemy z dnia na dzień, po czym zwinęła się we mnie
jak szeleszczący liść, pył po niej wciąż opada nad
dawnym obejściem.

Skrawki rzeczywistości; jędzowate pokrzywy przybierają
wszelkie formy nieostre, to siostry blado-zielone w potarganych
sukienkach, odpływają przez płoty i okna, jakby właśnie
ubierały srebrne pantofelki, by pojechać na bal.
One się jeszcze powtórzą, dopełnią obficie w dziecięcej
wyobraźni, podobne rzeczy zawsze się zdarzają.

Zwinięty w kłębek kocur kojarzy się ze snem, zatem brak
go w określonym miejscu, nim stanę się jak on, trzeba
mi spróbować patrzenia przez szparę w podłodze.

Na końcu fugi pasuję do siebie nadchodzącą
starość, psuje mi zakończenie.

Plotkary

Plotkary
Teresa Klimek Janota

dla tych co mnie znają jedynie z czyjejś mowy – nie dość
żywa jestem
szepczą – spójrzcie to ona
taka wypchana sowa ma wszystko: inteligencję
mądrość okulary setki książek na półce
i najprzedniejsze skrzydła
a i tak nie poleci
– jedno słowo czy show z cienkim uśmieszkiem
w pół miasta
a nagość i seks w niedorzecznych snach
w których od dawna się nie śnisz
sprzedaje się najlepiej

Zagnieździły się wrony i kraczą na wiatr –
pół godziny na gałęzi przy oknie
a jakie widoki
aż urosną mi ręce szukające sposobu
na zdobycie métier z samych w sobie metafor –
słychać szeptanki wiatru

Bursztynowy naszyjnik

Bursztynowy naszyjnik
Teresa Klimek Janota

musiały wyszumieć się morza. ślady naszych stóp rozeszły się
po brzegu, czekają na wiatr wydzierający z kipieli cząstki
pożółkłej śliny. zanurzamy w niej ręce, w głębi szpilka sosny
utknęła i patrzy. pozostanie taka.

tego popołudnia pochyliły się w nas zwęglone cedrzyńce,
na pniu starym, rozdartym, daremnie siedzi muchówka i czeka
na ofiarę, zamiast – oblepiła ją śmierć:

złota muszko ten ruch ku szyi i palcom dopiero jest w tobie,
morska bryza poruszyła skrzydełka.

2.08.2019

Bransoleta na nodze kobiety

Bransoleta na nodze kobiety
Teresa Klimek Janota

nie wystarczył refleks na fałdzie jej skóry. ostatni zachód słońca
to istny kangan – pulsująca struga, którą palce mężczyzny
oplatają stopy, właściwie po wielokroć.

co jednak, jeśli boski dar jest zbyt doskonały? otworzyć szuflady
pełnej korali i pończoch?? to seryjna robota niewysokiej próby,
albo lepiej – orgietka Messaliny
a ona wszak była natchniona niczym wielka artystka –
mały, zielony kamyk z ogrodu dzieciństwa przyczepił się do
jej kostek, dlaczego tak namacalnie i brzęk wydobył
dla niej, brzęk, brzęk złotych obręczy
na każdym prawie kroku:

stanęła, zwróciła twarz ku słońcu, było jak zaciśnięty
skurcz warg na przegubie jej łydki,
należała do niego.

Skrzydła z żółtego papieru

Skrzydła z żółtego papieru
Teresa Klimek Janota

Byłam tam – z dala od zgiełku w sobie
Trawy trzciny sitowia
Oddycham nimi
A królestwo wody całe w ptasich skrzydłach
– Tak
– Nie
To lata młodości
Więcej w nich teraz mgły niż w tamtych
Mokradłach
Więcej niż ucieczki po zamknięciu
Oczu
– O tak
Łabędzie potrafią zachwycić
Oderwać skrzydła
Od bagien
Zawsze będę w nich widzieć tęsknotę
Jaką mi dało oderwanie
Od ciebie

5.07.2019

Afrykańskie bębny mają kobiece twarze

Afrykańskie bębny mają kobiece twarze
Teresa Klimek Janota

dotykając djembe
rujnuję w nich z taką łatwością sen kóz
ich łby – to stąd rytm się rozchodzi
przez skórę na karku do brzucha
opowiadają baśnie o kobietach po które
przychodzi sen
porażony zapachem mężczyzny
ale ja wolałabym dotykać
twoich wilgotnych
sutków
nie krążyć po kontynentach
byłbyś wtedy
cichszy

Tunezja, 30.07.1999

Zamiast kwiatów – słowa z własnego pola

Zamiast kwiatów – słowa z własnego pola
Teresa Klimek Janota

W każdym dniu mam miejsce dla ciebie. Sprawdza się gdy
cierpisz, a ja mówię, że potrafię znieczulić twój ból.

Mówię: i ty „swoich leków mi udziel”, liczę, że mnie usłyszysz:
jeden wystarczy uśmiech, myśl prędka jak światło. Dzięki,
już mi jest spokojnie.

Dzisiaj jest taki dzień, który przychodzi od morza . Fala idzie
ku tobie, załkała jak ja, kiedy do ciebie przywieram.

Wiesz, że nie ma cierpliwszej miłości niż ta – dojrzewają
w niej myśli zdolne do wszystkiego.

26.06.2019

Komunikat z podróży

Komunikat z podróży
Teresa Klimek Janota

Codziennie przychodziła na dworzec. Pociągi odjeżdżały
o niewidocznej godzinie, i tylko wtedy wiedziała
jak szybko zapełniają się miejsca, i tylko wtedy
spotykała siebie na kolejnych stacjach.
Z wyślizganego peronu wznieść się na sam szczyt,
a w drodze powrotnej dłoń dziecka wciskała się
w rękę, której od dawna nie ma.
Całe życie w podróży, jakby znikąd pojawił się welon
w cierpko-słodkiej tarninie, dzikie pobiegło za nią
białym kwiatem, dyskretnie,
po zapachu wiatru.
Mój Boże, życie się w sen przeradza, nikt nie pilnuje
zwrotnicy, ona teraz nie liczy się zbytnio.
W pociągu pełnym tęsknot zapamiętuje liść, drzewo,
chwile bez rąk i bez oczu – odbarwiły jej włosy,
nikt nie wie czym są dla niej zwykłe oznaki starości.
Konfrontacja z nieznanym niechcący gdzieś
się plącze, tylko nie oddychaj pośpiesznie –
lepiej się zbliżać powoli do końcowej
stacji.

25.06.2019

Spojrzenie

Spojrzenie
Teresa Klimek Janota

dziewczyno ze skrzypcami,
co z drewna świerkowego jedwabną nić wysnuwasz.
naga pobiegłaś do światła, białe i delikatne,
sączy się w cztery struny, wyczuwa moje tęsknoty.
tak idealne brzmienie w twojej drobnej dłoni, napręża
rozwiane włosy, głód do serca przewodzi.
w brudnych ścianach metra niemi stoją ludzie,
toczy się złoty pieniążek do uderzania
w struny.

piękne jest twoje ciało ze świerkowego drzewa,
na wysuniętym ramieniu, podbródkiem trącana gałąź
znów o miłości szumi.

Kiedyś cię w zieleń przeniesie, gryf wargi spragnione
rozchyli, będzie cię całą rozpierać mały, drewniany
kołeczek – dusza lasu zielona.

8.08.2018

Pocałunki

Pocałunki
Teresa Klimek Janota

A cóż to, światło księżyca na skarpie, by kontur nie runął?
Może wystarczy nieba w źrenicach pantery w pogoni za płatkiem
w chmurach, żadnych innych śladów, są takie zmysłowe,
wabią drapieżnika.

To ja, kobieta której nie było, wciąż zmieniam cię w swoich
oczach wraz z upływem czasu, majak, przywidzenie, kawałek
osiego skrzydła pod niebem rozpiętym nad karkiem, tu
zaczynałam rozumieć egzystencjalną konieczność pokłonienia
się przed cudem nagiego ciała – spektakl złotej plamy,
żądło osy nasączone bólem, zrozumiałam jak daleko
mi było do prawdziwej miłości.

Piękno tej jednej chwili – i niczego więcej, potem wymykanie
się w wody górskich potoków, te same, co pozwoliły na śmiały
krok w głąb – przyjęcie bliźniaczego nasienia.
Głodne bestie języków – nie mogły się nasycić do woli,
wszak twarz i usta to coś niezwykle
wyrafinowanego.

Uśmiecham się do ciebie, właśnie dorosłam do życia
a jednak karcę samca i drżę z odtrącenia.

20.06.2019

Przeszłość

Przeszłość
Teresa Klimek Janota

Ona nie należy do ciebie
ty tylko miałeś w dłoniach różowy pąk jabłoni
przeistoczony w jabłko

Ogrody – jest tam stara furtka która już się zdarzyła
i ten biblijny obraz: wejście w krainę nagich
snów – ty i ja też byliśmy w nich nago
pamiętasz? zdrewniały kolec róży wpiąłeś mi
we włosy jak szpilkę

A jednak nie dowierzam liniom kreślonym przez
czas – coś je dręczy i boli w końcu znikną na zawsze
jak przed stworzeniem świata

16.06.2019

Co przychodzi jak morze – zostaje

Co przychodzi jak morze – zostaje
Teresa Klimek Janota

Patrzyłam. Miękkie łuki wybrzeża obejmowały ląd.
Mewy z mokrego piasku odgrzebywały skrzydła,
zwróciły je ku północy.
Morze pędziło na skały: to potężna kipiel,
każda mała kropelka rozsadzała krew,
sięgała do trzewi,
– nikt by tego nie spostrzegł – taka niepozorna
a śmie się równać z oceanem miłości.

Mówią: czego nie dotknie – jest, żyje, przynosi
nadzieje pustyniom – chcą tego.

Zdaje mi się, że spadły ulewne łzy po niespokojnej
nocy, powiedziałeś – odchodzę na wzgórza –
są jak piersi kochanki.
Dotykały je kiedyś czułe palce Boga,
całował ich plecy.

Zawiedzione uwolniły stopy, zanurzyły je w wodzie,
czekają na gniazda na skałach, z pierwszych
siwych włosów.

15.06.2019

Dla ******

Dla ******
Teresa Klimek Janota

Miłość przybiera w oczach.
Życie,
o treści pisanej przez serce.
Matka niosąca kwiat.
Ojciec – opoka,
kiedyś na niej zbudujesz
swój dom.

Żółtą kredką maluję dla ciebie słońce,
z zielonej wyrośnie łąka,
patrz – strumień płynie mlekiem
i miodem.

Zostawiam ci w oczach błękit
na dotknięcie paluszków.

14.06.2019

Uspokoiły się wody i krew

Uspokoiły się wody i krew
Teresa Klimek Janota

Morze – jakby zostało w poszumie gorzkiej krwi –
ale czy podniesie się fala, nie wiem,
– nie było jej tu od wczoraj –
śpi.
brzeg jest tak blisko, strach przesypuje
myśli,
ciało nie chce odejść, jest zdradzoną kobietą,
jest tu, by w zmydlonej pianie obmyć każdy
twój grzech.
Pochylam się nad wodą,
odbija twarz czystą i dłonie już osobne,
one należą do światła, odpływają,
drżą w listach do umarłej
miłości.
Odeszłam niewiele wcześniej,
przez wydmy dotąd
nietknięte.

14.06.2019

Non sequitur

Non sequitur
Teresa Klimek Janota

Więc upiera się pan przy tym że gdybym
nie posadziła róż w pana ogrodzie
byłby tu mlecz nieczuły
od ponad pół wieku

nie znam lepszego określenia dla paradoksu
dowodzi pan uparcie że bez róży nic intymnego
nie mogło się wydarzyć we
wszechświecie
w konkluzji sofizmatu ten „chwast”
znaczy tyle co lekkość jaką możemy mieć
w sobie zaledwie po dotknięciu

przeżyjmy to jeszcze raz choćby po to żeby
ulec zachwytom jakie niosą dmuchawce
serce nie dowodzi żadnej innej
nieskończoności

5.06.2019

(Non sequitur łac. błąd wnioskowania)

Kiedy cichnie mężczyzna

Kiedy cichnie mężczyzna
Teresa Klimek Janota

Ramiona mężczyzny nagie, na pozór identycznie rzecz ma się z kobietą, przyciąga
ją swobodnie, z niewidzialnym zapałem, długo tuli do siebie – wszak stracił tyle
lat, by mógł ją pokochać mimo przeciwności.
Już nigdy nie będzie musiał odchodzić od stada, zapomni wszystkie imiona, wyszeptuje to jedno, znaczy tyle co łuna o wschodzie słońca.

23.05.2019

Głód bywa jak palce miażdżące kłosy zboża

Głód bywa jak palce miażdżące kłosy zboża
Teresa Klimek Janota

zachciało mu się chleba od ludzkiej kosy na polach chociaż
lato niecodziennie wystawia szyje przez deszcz
a mimo to sypią się zgrzane ziarna
duchota myśli – do nieba idzie pot
i jest urok zużywania się głodu przerwania burczenia w ciele
bez utraty znaczenia wyzłoconych plew

26.05.2019